vade mecum - jestem tylko początkiem



Dziecko powiedziało: "Gdy palec wskazuje niebo, tylko głupiec patrzy na palec"



"Kiedy mędrzec wskazuje na księżyc, głupcy patrzą na palec" - To wschodnie przysłowie pomaga odnaleźć się bohaterom filmu "Amelia". W różnych sytuacjach, pod wpływem różnych inspiracji przypomina mi się ta scena. A dzieje się tak bardzo często, ponieważ film widziałam co najmniej naście razy i mimo bardzo przeciętnej pamięci, czasem losowo sceny nachodzą oczy mej duszy i odtwarzam je sobie wtedy wewnątrz siebie.
W "Amelii" baśniowa aura spowija nie tylko miejsce akcji, czyli Paryż, ale całą ukazywaną rzeczywistość wraz z bohaterami, przysłaniając tym samym warstwę merytoryczną obrazu. Ta sama treść przedstawiona bardziej surową narracją, na przykład taką jak w czarno-białym filmie Luca Bessona "Angel-A", w którym stolica Francji również gra znaczącą rolę na równi z bohaterami, mniej rozmywałaby pragmatyczne przesłanie Jean-Pierre Jeunet'a. Za sprawą pieszczących i hipnotyzujących zmysły odbiorcy dźwięków, barw, spowolnionych kadrów bohaterka staje się pozytywnym symbolem introwertycznych idealistów. Zamiast tego powinna zostać okrzyknięta ikoną szalonych pragmatyków. Amelia znajduje zaginioną starą skrzynkę, którą postanawia oddać nieznanemu właścicielowi, a kiedy widzi jego szczęście, kontynuuje uszczęśliwianie ludzi oraz samej siebie, choć wymaga to od niej czasu, energii i pomysłowości. Ja również kilkanaście lat temu, w 1998r., odkryłam w starej szafie znalezisko z przed 25lat, które tak bardzo mnie poruszyło, że pchnęło mnie do pewnego działania, i również Wam takich codziennych-niecodziennych, zwyczajnych-niezwyczajnych, pełnych magii pragmatyzmu odkryć życzę.
Tymczasem filmowa Amelia również we własnej kwestii - poznania swojego obiektu westchnień, nie ustaje w działaniach i mimo że w pewnym momencie z bezradności rozpływa się na podłodze kawiarni jak rozlana kawa, nie poddaje się i realizuje swój wyrafinowany, ale skuteczny plan do końca.



Dzieje się tak ponieważ ponieważ bajkowa dziewczynka nie jest bierną księżniczką.
Dzieje się tak dlatego, że w swym introwertyzmie i praktycyzmie Amelia wsłuchuje się nie tylko w siebie, ale też w rzeczy i ludzi znajdujących się dookoła.
Dzieję się tak dlatego, że dla niej równie ważna co cel jest droga do niego, w tym przypadku wymyślna, skomplikowana i ryzykowna.

Gdyby nie ta mądrość stosowana, bohaterowie by się nie odnaleźli. Jednak to nie jedyny sukces Paryżanki - jest jeszcze inny cichy bohater tego filmu, sprzymierzeniec w walce o spełniający marzenia pragmatyzm, prawdziwy globtroter w czerwonej czapie, który swymi podróżami przemienia, skłaniając do działania i zmiany biernego trybu życia niereformowalnego ojca Amelii.




Jednak inaczej sprawa się ma z męskim bohaterem filmu, Nino - w interpretacji drogowskazu, którym jest uliczny mim pomaga mu dziecko.

Dlatego dziś zadaję pytanie retoryczne:
Co jest ważniejsze: droga czy cel, do którego wiedzie?
Co jest istotniejsze: cel czy droga, która do niego doprowadzi?

Obiecuję, że nie udzielę odpowiedzi, a może uda mi się szukanie jej jeszcze bardziej zagmatwać.
Nie będę też cytować Machiavellego. Bardziej odpowiem, dlaczego odpowiadać, moim zdaniem,
na te pytania nie sposób, dlaczego wręcz jednoznacznej odpowiedzi nie da się lub nie powinno się formułować.

Przede wszystkim odpowiem dlaczego za każdym razem, gdy otwieram usta by coś do kogoś powiedzieć i za każdym razem, gdy po napisaniu czegokolwiek klikam na komputerze przycisk "Publikuj" mam bezdenny ocean paraliżujących mnie WĄTPLIWOŚCI.



Jestem sobie takim kwakrem, czyli istotą uważającą, że nikt nie ma monopolu na prawdę, nie tylko tą dotyczącą tzw. kwestii ostatecznych. Wszystko co uważamy za prawdziwe, jest zawsze przepuszczone przez nasz subiektywny filtr, który tylko czasem pokrywa się z cudzymi prawdami w tzw. intersubiektywności. Prościej mówiąc nieustannie powinno się mieć świadomość, że wszystko co stwierdzamy, że jest i jakie jest to tylko nasze osobiste poglądy i wrażenia, które choćbyśmy najlepiej wyrazili, przekazali, i tak przez każdego zostaną odebrane odmiennie, jak? na to nie mamy żadnego wpływu. Co by poprzeć się mądrzejszymi zacytuję J. George: "Prawda pism nie jest ukryta w tekście. Prawda pism jest ukryta w tym, który je czyta. W tekście są tylko sprzeczności. Jedność tych przeciwieństw, to jedno TAK, jest w tym, który szuka prawdy." [J. George, "Piąta Ewangelia"] - Tak mówi pisarz.
Odnosząc to do drogi i celu podróży, nie tylko nie można ich komuś wskazać, mówić, które są najlepsze, nie można również rozstrzygnąć czy ważniejsze jest osiągniecie zamierzonego celu czy przebyta droga przybliżająca do niego. Jest z tym trochę jak z próbą odpowiedzi na pytanie: co było pierwsze: jajko czy kura? Jednak nie ma się co przejmować, najważniejsze, by się zmobilizować, obojętnie czy pod wpływem impulsu wewnętrznego czy zewnętrznego, i wyruszyć, by być w drodze, wędrując jednocześnie duchowo i fizycznie.

A co mówią "nasi", czyli reporterzy-podróżnicy?
Jednym z moich ulubionych i najważniejszych dla mnie cytatów Kapuścińskiego jest ten fragment "Podróży z Herodotem": "Każdy człowiek ma pewną własną siatkę rozpoznawczą i interpretacyjną, którą, najczęściej odruchowo i bezrefleksyjnie, nakłada na każdą napotkaną rzeczywistość. Często jednak te inne rzeczywistości nie przystają, nie pasują do kodu naszej siatki i wówczas można tę rzeczywistość i jej elementy mylnie odczytywać i w rezultacie błędnie zinterpretować. Odtąd człowiek ów będzie poruszać się w rzeczywistości fałszywej, w świecie mylących i nieprawdziwych pojęć i znaków." Natomiast Tiziano Terzani, którego Kapuściński bardzo cenił, w niezwykłej książce "Nic nie zdarza się przypadkiem" dodaje: "Nie jesteśmy tylko tym, co jemy, i powietrzem, którym oddychamy. Jesteśmy także usłyszanymi opowieściami, bajkami, które usypiały nas w dzieciństwie, przeczytanymi książkami, muzyką, którą słuchaliśmy, a także emocjami (...)." - a przecież te każdy z nas miał inne.
Każdy z nas w innym momencie i w innym celu skakał na głęboką wodę lub w przepaść, dosłownie i w przenośni. Każdy ma inne wzloty i inne upadki. Do osiągnięcia tego samego celu, dla każdego inna droga będzie tą najbardziej optymalną, krótsza lub dłuższa, w innym towarzystwie lub bez niego.



Jedyne co ma sens w komunikacji to dzielenie się, by innych zainspirować i dać im impuls do odkrycia ich własnej drogi ...

"Minuta Mądrości":
Wstęp

- Czy jest możliwe zdobycie Mądrości w ciągu jednej
minuty?
- Z pewnością - odpowiedział Mistrz.
- Ależ jedna minuta to chyba za mało?
- To pięćdziesiąt dziewięć sekund za dużo.
Nieco później Mistrz zwrócił się do swych zakłopotanych uczniów:
- Ile czasu trzeba, by spojrzeć na księżyc?
Po cóż więc te wszystkie lata duchowych zmagań?
- By otworzyć komuś oczy potrzeba niekiedy całego życia. By ujrzeć - wystarczy błysk chwili.

Osobno

Uczniowi, który stale szukał u niego odpowiedzi, Mistrz rzekł:
- W samym sobie nosisz odpowiedź na wszelkie pytania, które zadajesz. Musisz tylko wiedzieć, jak jej szukać.
Innym razem powiedział:
- W krainie ducha nie możesz kroczyć w świetle cudzej lampy.
Chciałbyś pożyczyć mojej lampy. A ja wolałbym raczej nauczyć cię, jak zrobić sobie własną.

Wrażliwość

- Jak mogę doświadczyć jedności z całym stworzeniem?
- Słuchając - odpowiedział Mistrz.
- A jak powinienem słuchać?
- Stając się uchem, zwracającym uwagę na każdą rzecz, którą mówi wszechświat.
W chwili, kiedy usłyszysz coś, co pochodzi od ciebie, zatrzymaj się.

[Antony de Mello, "Minuta mądrości"]

Dla wielu osób historyjki de Mello brzmią górnolotnie lub abstrakcyjnie, jednak są one tak proste, że aż trudno wcielić je we własne życie będące pościgiem za karierą, pieniędzmi, dobrami materialnymi, prestiżem społecznym, uznaniem towarzyskim, poczuciem bezpieczeństwa, czyimś przywiązaniem do naszej osoby, realizacją pragnień, które wydają się nam niezbędne do szczęścia. Tylko czy jakakolwiek podróż, chociażby była najbardziej ekscytująca i w najpiękniejsze miejsca wiodła, wniesie coś do życia, jeśli podróżnik wyruszając w nią będzie pozbawiony refleksji nad światem oraz nad samym sobą? "podróżowanie niczemu nie służy. Jeśli ktoś nie ma nic w środku, nie znajdzie też nic na zewnątrz. Daremnie szukać po świecie czegoś, czego nie można odnaleźć w sobie" - odpowiada ponownie Tiziano Terzani w "Nic nie dzieje się przypadkiem". Z drugiej strony, jeśli czasem nie odnajdujemy nic w sobie, mimo wszystko wyruszajmy, przecież mamy w sobie to "coś", co pcha nas w ten daleki i nieznany świat, może właśnie tam, odkryjemy czym owo "coś" w nas jest ;)
... więc nie czując się blogerką ani podróżniczką, wciąż próbuję jedynie kroczyć w świetle własnej lampy, jeśli ktoś przy okazji zainspiruje się, jak zrobić sobie własną to wspaniale :)
ja wciąż, jak w piosence "Stale płynne":

Ja początkuję
Stale
Zmiennie


Dalej dalej chcę
Dalej dalej chcę
Dalej dalej chcę
Dalej!

Dalej dalej chcę
Dalej dalej chcę
Dalej dalej chcę
Próbować

Od dzieciństwa postrzegałam życie, każde, zarówno swoje jak i życie w ogóle jako metaforę drogi, jako drogę, i nawet jeśli ktoś patrząc przez ze swoją siatką poznawczą ma zupełnie odwrotnie, to i tak jest on drogą do swojego celu. Każda droga do naszych celów znajduje się w nas, zatem życzę wszystkim, by też początkowali, by dalej chcieli, by próbowali:)!

To MY
bez strachu i bez presji czasu
jesteśmy początkiem do każdego celu