Kraków zawsze tak jak dziś



Kraków zawsze tak jak dziś ... zachwyca mnie! Sam w sobie! Absolutnie na szczęście nie mogę powtórzyć za zespołem Myslovitz i Markiem Grechutą, że siłą tego miasta jest wspomnienie czy skojarzenie z twarzą jednego konkretnego człowieka. Jest miastem, za którym tęsknię bez żadnej sentymentalnej, romantycznej historii, tak po prostu, za jego atmosferą, za zabytkową misterną architekturą, za bogatą wielowiekową historią oraz artystycznym duchem...



Cały zeszły rok polowałam na Kraków, czyhałam na niego, szukając okazji i racjonalnego powodu do tej podróży. Z miłością wśród ludzi jest różnie, ale stara miłość do miejsc nie rdzewieje nigdy. Krótką wizytę na zapiekanki podczas majówki nie zaliczam do pobytu, więc od mojej ostatniego wchłaniania krakowskiego spleenu minęło siedem i pół roku. Trochę się pozmieniało, i we mnie, i w nim, trochę się nazbierało miejsc, w których nie byłam ...

Wawel i Smoka przez "k" na końcu już znam, teraz czas na inne historie, tak dosłownie na historię, bo Kraków nią stoi. Jak już pisałam mieszkam w Polsce, ale nie na ziemiach polskich, a na tych co zioną czeskością i niemieckością. Dopiero kiedy przyjeżdżam do miejsc, w których dzieje kraju wyryły się długo i dobitnie, czuję żywego ducha narodu, zderzenie z czymś co powinno być naturalne, a jest dla mnie egzotyczne.
Tym razem zimowy spacer zaczęłam od lżejszego i nowszego kalibru, postanowiłam zobaczyć "Tęczowe schody" - i tu spotkało mnie jedyne rozczarowanie, kolory i napisy na schodkach były zatarte i przykryte brudem. Nie dało się ani podziwiać ich wesołej barwności, ani odczytać sentencji. Nie było też czego sfotografować. Pozostałam z refleksją o nietrwałości i przemijalności. Szkoda, że tej atrakcji nie zabezpieczono przed wpływem czynników zewnętrznych.
Kolejnym miejscem, które pragnęłam zobaczyć była Kładka Ojca Bernatka. Mimo nieefektownej aury, wywarła na mnie wrażenie, co widać na zdjęciach rozpoczynających ten wpis.





Następny etap zwiedzania można zatytułować "Grzejąc się w mrokach historii", ponieważ odwiedziłam dwa muzea, poświęcone tematyce II wojny światowej. Pierwszym z nich była Filia Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, Apteka pod Orłem znajdująca się przy placu Bohaterów Getta, czyli na terenie dawnego getta i upamiętniająca holokaust mieszkających w nim Żydów - miejsce małe, ale bardzo dobitne. Tej samej tematyki dotyczyła druga filia Muzeum Historycznego, Fabryka Schindlera. Wielka multimedialna wystawa świetnie wykorzystuje zdobycze współczesnej techniki, by jak najbardziej żywo ukazać nie tylko sylwetkę rozsławionego przez film Spilberga właściciela krakowskiej fabryki, lecz również losy dwóch narodów polskiego i żydowskiego od rozpoczęcia wojny aż do jej zakończenia. Wśród licznych zwiedzających, były zaś nacje z całego świata, i świetnie, bo jest to temat, na który pomimo upływu czasu nie powinniśmy milczeć. Trzeba od czasu do czasu wrócić do tamtych czasów, nie tylko po to by zrobić zbiorowy, narodowy rachunek sumienia, ale również indywidualny własny i wyciągnąć jakieś wnioski i refleksje, choćby krótkotrwałe i oby nie mające okazji do weryfikacji. Fabryka Schindlera powinna stanowić miejsce obowiązkowych odwiedzin, nie tylko dla obcokrajowców, również dla wszystkich Polaków odwiedzających gród Kraka.






Udając się na obiad z przyjaciółmi, oczywiście nie omieszkałam przejść uliczkami Krakowskiego Kazimierza, czyli dzielnicy żydowskiej, wokół której skupia się aktualnie życie wszystkich mieszkańców miasta, gdyż jak twierdzą Rynek i Wawel są dla turystów i przez nich oblegane. W czasie tego spaceru spotkała mnie niespodzianka z serii "takie rzeczy tylko w Krakowie", przed synagogą odbywało się plenerowe przedstawienie. Oglądała je spora grupka publiczności, a mi udało się nagrać końcówkę spektaklu:





Tak jak już wspomniałam Kraków to nie tylko tradycje historyczne, ale też artystyczne, bardzo artystyczne i towarzyskie. Na szczęście tym razem te drugie stały się i moim udziałem. W dobrym towarzystwie świetnie się uczestniczy w życiu nocnym miasta, jak i później zaspanym spaceruje i przesiaduje w kawiarniach. Zaś aspekt artystyczny będzie natomiast moim udziałem za kilka tygodni, gdy powrócę do Krakowa, by obejrzeć spektakl Art Color Balet "Preludium słowiańskie". Charakterystyczne dla Krakowa wydarzenia kulturalne, dużo bardziej artystyczne i nawiązujące do polskich i słowiańskich tradycji, są tym czego mi we Wrocławiu zawsze będzie brakować. Dlatego powrócę Krakowie, a wszystkie powroty ... :







* i na koniec ciekawostka (oczywiście refleksyjna): bardzo lubię ten mural i ten cytat, znajdujące się na Krakowskim Kazimierzu. Jednak przyznam się, że popadłam w sporą konsternację, kiedy dowiedziałam się, że są to słowa Friedricha Nietzschego. Czyż nie ma dziwniejszego miejsca na sentencje tego myśliciela niż dzielnica żydowska? Jakim sposobem się tam znalazł? Jeśli znacie odpowiedź, koniecznie się nią ze mną podzielcie